naklejam sztuczny uśmiech z górnej półki. wychodzę z łazienki udając się prosto do kuchni po ciepłe kakao, które czeka na mnie na blacie razem z tostami. siadam na krześle podciągając nogi pod samą klatkę piersiową. gapiąc się w brzoskwiniową ścianę biorę gryz śniadania, a siostra, która wchodzi ziewając jak smok, zadaje mi pytanie czemu się smucę. nieważne ile byś się starał, z jaką dokładnością naklejałbyś uśmiech z marketu na swoją twarz ludzie, którzy naprawdę Cię znają wyczytają prawdę z Twoich oczu, ruchów, a nawet i oddechu.
|