i nawet kiedy byłam zła na cały świat spoglądałam w jego ciemne oczyska i przygarniałam pod kołdrę. zwierzałam się i narzekałam na wszystkich. głaskałam za uchem i przemycałam z lodówki kawałek mięsa dla niego, które miało być na jutrzejszy obiad. śmiałam się kiedy uczyłam go podawania łapy, i kręciłam głową kiedy warczał mi pod biurkiem że wkurza go moja muzyka. karmienie go kolorowym opłatkiem w nadziei że przemówi, i ulga kiedy zjadł moją kanapkę ze szkoły, a ja nie musiałam się martwić że mama znów będzie krzyczeć. był moim czworonożnym przyjacielem, który przeżył ze mną połowę życia, aż nagle jedna, krótka wiadomość. serce, które jeszcze przed chwilą tłukło się w piersi, - nagle stanęło. łzy w oczach i ta chora bezradność, że już nic nie mogę zrobić. że tracę kawałek siebie na zawsze.
|