|
wjebałem się do jej mieszkania, bez żadnego 'przepraszam' i 'proszę'. obijałem się o ściany i meble. czułem jeszcze wódkę w gardle. wybiegła do mnie ubrana w moją bluzę. 'piłeś...' wyszeptała i spuściła oczy. podniosłem nasze zdjęcie ze stolika. 'ładne, nie?' zapytałem i rzuciłem nim o ścianę. 'no, powiedz coś!' warknąłem i ścisnąłem jej podbródek. podniosła na mnie zaszklone oczy. czułem na dłoniach jej łzy. 'nie rób tak.' szepnęła, a ja powaliłem ją na kolana jednym uderzeniem. podniosła się. spoliczkowała mnie ciszą. dostała drugi raz, ale zanim upadła wziąłem ją w ramiona. 'kocham Cię. przecież wiesz.' szepnąłem jej we włosy. nawet w takiej chwili potrafiła się uśmiechnąć. to była prawda, kochałem ją nad życie. i jeszcze nigdy się nie skarżyła, nie odchodziła. zawsze była obok. z łzami na twarzy i ustach. to tak, jakby krzyczała mi do ucha. jakby krzyczała sercem. / just_love
|