dlaczego mając obok siebie chłopaka nieidealnego, ale kochającego nas odpowiednio, troszczącego się, przy którym czujemy się bezpiecznie wybieramy przystojnych skurwieli bez uczuć? wykorzystują nas, bawią się, wszystko się kończy, a pan nieidealny nadal przy nas trwa. znosi nasz płacz, smutek, pociesza, jest dla nas dobry, przytula, robi ulubioną herbatę, ogląda z nami filmy i wyciąga z domu. a kiedy już się poprawi, albo jesteśmy zaciętymi singielkami, które twierdzą, że wszyscy faceci są tacy sami, albo na naszej drodze pojawia się następny pan bezuczuciowy, któremu ulegamy, tylko dlatego, że zależy mu mniej. i w końcu ranimy pana dobrego, bo ciągnie nas zbyt bardzo do złego, żeby to coś docenić. dlaczego nasze serca żeby kochać, potrzebują trochę bólu na początek? dlaczego jeśli pan zły się dla nas zmieni, po jakimś czasie coś w nas pęka i wszystko się kończy? może to na tym polega. może potrzebujemy nieco cierpienia i trochę uczucia ?
|