W pobliżu miedzy dwoma ogrodami ciągnęła się ścieżka. Objął mnie bez słowa ramieniem i wskazał na ścieżkę. Spojrzałam na niego okrągłymi ze zdumienia oczyma. Skinęłam głowa i skręciliśmy tam. Przystanęliśmy, podniosłam ku niemu twarz, powoli przyciągnął mnie do siebie. Staliśmy tak dość długo oddychając wspólnym rytmem. Westchnęłam, on jęknął cichutko, a może było na odwrót po czym mnie pocałował. Najpierw niepewnie, a potem długo i namiętnie. Dopiero gdy obojgu zabrakło tchu, oderwali się od siebie. ''Jestem całkiem oszołomiona'' - wymamrotałam. ''Chyba o to chodzi'' - odparł z walącym sercem, które cale jego ciało wprowadziło w rezonans. Całowaliśmy się dalej...
|