Jest polnoc ... pada deszcz ... przemoknięta stoi pod bramką jego domu ... rozpaczliwie go woła i prosi zeby jej wybaczył zeby zrozumiał ... że bez niego nie może żyć ...ale to na nic ,ciagla cisza doprowadza ją do szału ,zaczyna krzyczeć ,płakać, z jej rąk spływa krew , powoli upada na kolana i cichym szeptem go woła -prosze wroc do mnie jestes jedyna osoba ktora mnie rozumie na tym pierdolonym swiecie prosze!obraz w jej oczach powoli sie robi co raz bardzij nie wyrazny a dzwiek deszczu uderzający o jej blond długie włosy i o jej zakrwawiony podkoszulek cichnie z sekundy na sekunde co raz bardziej ,powieki powoli zamykają się same a twarz stopniowo traci kolor(cz.1)
|