siedziała razem z nim na murku, tam gdzie zawsze. Nie mogła przestać wpatrywać się w jego cudowne czekoladowe oczy i te dołeczki kiedy tak ślicznie się uśmiechał. - Czemu tak się ciągle patrzysz? mam coś na twarzy? - z uśmiechem zaczął strzepywać "coś" z twarzy. - Nie masz, ale lubię kiedy się uśmiechasz. Speszyła się lekko, a on nic nie opowiedział tylko odgarnął włosy z jej policzka i delikatnie pocałował. Nawet nie chodzili ze sobą, a oboje czuli, że są stworzeni dla Siebie i mogą spędzić ze Sobą reszte życia - fuckyeea.
|