"hej" - odezwałeś się pierwszy z uśmiechem. nie tym swoim ironicznym, z którym zawsze mijałeś mnie na ulicy, czy pod przymusem mamy bądź siostry, ale z tym ciepłym - moim. w życiu bym nie przypuszczała, że się jeszcze kiedykolwiek do mnie odezwiesz. i to jeszcze z tym uśmiechem, który był przeznaczony TYLKO dla mnie. w odległej przeszłości - ale był. "cześć" - powiedziałam. znów się uśmiechnął. powiedział jeszcze parę miłych słów. tym razem ja się uśmiechnęłam. "dziękuję za ten uśmiech. kiedyś go kochałem. prawie tak bardzo jak Ciebie." powiedział i odszedł, nie dając mi dojść do głosu. "tak jak u mnie" - pomyślałam. i dałam mu odejść. tak po prostu. tak jak kiedyś, gdy on pozwolił odejść mi.
|