Zawsze siadała koło mnie i bez słowa wręczała mi butelkę wódki, kazała mówić - mówiłam o wszystkim, ona siedziała cicho, nie kazała mi przestać płakać wręcz przeciwnie kazała mi beczeć ile wlezie, żebym wyryczała się do końca. Dokańczałam mój monolog, wraz z wódką, nadal zanosząc się płaczem, a potem zasypiałam tak spokojnie jak nigdy. Nigdy mi nie powiedziała, że nie mam przestać myśleć, wiedziała, że to nie realne. Brakuje mi tego, brakuje mi siedzenia na jej łóżku do 4 nad ranem, brakuje mi tego wygadania się. Właśnie tego teraz potrzebuje, bardziej niż czegokolwiek innego. Nawet tego jechania po mnie, gdy sprawy idą za daleko. Co się z nami kurwa stało, no?
|