nigdy nie pozwalałam dotykać małym siostrzeńcom maskotek od przyjaciół . ten poduszkowy konik od niego był chowany na samym szczycie szafy , kiedy malce urządzały sobie plac zabaw na moim dywanie . nie wiem jakim cudem dzisiaj udało im się go dosięgnąć . kiedy weszłam do pokoju zauważyłam jak bombardują się wszystkim co popadnie : miśkami , poduszkami , klockami . nagle jeden podbiegł do drugiego , waląc go z całej siły moim prezentem od niego . uderzył na tyle mocno , że mała , brązowa nóżka odleciała na drugi koniec pokoju . mały całkowicie się wystraszył . czekał na moją reakcję , w między czasie sięgając brakującą część i zaczął się tłumaczyć : - to się psysyje , psysyje . - przestań . - machnęłam ręką zaczynając się śmiać . dwa miesiące temu narobiłabym za to niezłej burdy . a teraz z dzieciakami rozwaliłam go już doszczętnie wypruwając nawet watę z jego środka. najbardziej cieszył mnie fakt , że do tej egzekucji przyłączył się nawet mój pies odgryzając jego głowę .
|