byłam do Niego przywiązana jak pies do swojego właściciela. kolorował swoją obecnością każdą zwykłą czynność. nawet do sklepu po bułki nie chciałam iść sama. kiedy tylko mogłam, byłam przy nim. jeśli nie normalnie - to myślami. nie opuszczałam Go na krok, oddychając Nim jak powietrzem. bo był swego rodzaju rzeczą niezbędną do życia. był moim sensem istnienia. dosłownie i w każdym innym znaczeniu. stał się nałogiem. dlatego, kiedy odszedł i zabrakło Go w mojej codzienności - powoli umierałam. / nieswiadomosc
|