te wieczory kiedy leżymy na stole pingpongowym koło szkoły, drąc mordy jak najebane. śmiejemy wtedy ze wszystkiego, odganiając upierdliwe komary i licząc gwiazdy. dojadamy żelki, które potem i tak lądują na ziemi, bo nie zdołałyśmy ich zjeść przez napad śmiechu. a potem następuje chwila ciszy. i znów wraca temat Jego osoby. / nieswiadomosc
|