kocham to.. gdy idziemy w tyle osób przez jakieś miejscówki i każdy się ogląda za nami.. bierzemy dwa plecaki wypełnione browarami, śmiejemy się i w końcu gdy się jakoś tak zaczynamy rozłączać to i tak każdy na każdego czeeka.. kiedy nagle przed dyskoteką i tak się okazuję, że na połowe musimy poczekać bo gdzieś zaginęła w akcji.. ale najlepsze jest samo wejście.. ta ucieszona morda do tych basów, tych świateł, dymów.. tych ludzi.. i tego, że każdy melanż z nimi jest w jakiś sposób magiczny nawet przy "disco-polo"..
|