Jasne włosy opadały jej niesfornie na twarz. Coraz bardziej zaczynało ją to denerwować, więc co jakiś czas odgarniała je drżącą ręką. Szła, a właściwie biegła, tyle, że nie wiedziała dokąd. W jej lazurowych oczach pojawiły się łzy, a z piersi wyrwał się dziki szloch. Upadła na jednym z marmurowych schodów, prowadzących do metra i klęczała na nich podpierając się rękami. Nie zwracała uwagi na nikogo, bo nic ją nie obchodziło. Liczyły się tylko dwa słowa, które przed chwilą usłyszała. 'To koniec'. //riolen
|