Powoli przekręciła klucz w zamku od swojego mieszkania. Otworzyła drzwi i znalazła się w środku ciemnego pokoju. Zapaliła światło udając się do kuchni. Ten sam czajnik, ten sam ulubiony kubek, ten sam gatunek herabty. W jej głowie roiło sie od myśli. Przecież wszystko nadal było takie same... więc czemu było jej tak dziwnie czegoś żal? A może kogoś? Poszła na ten ślub, bo go kochała... Choć wiedziała, że zgadzając się tam pójść podejmuje ryzyko... cierpienia. Stojąc w ostatnich ławkach pięknego i małego kościółka, ocierała łzę patrząc jak jej szczęcie odchodzi. Jej marzenie spęłnia się komuś innemu. Ciężko było jej tu przyjść, ale po 6 latach spędzonych razem, nie potrafiła tak po prostu nie przyjść na uroczystość jego najważniejszego dnia w życiu. To nic, że miała złamane serce. Najważniejszy mężczyzna w jej życiu właśnie składał przysięgę małżeńską, innej kobiecie.
Siedząc nad parującym kubkiem herbaty odtwarzała w głowie słowa - "Oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci." część 1.
|