CZ.91.. mimo, że się nienawidzili, mieszkali ze sobą w zgodzie. cieszyłam się, lecz nie do końca, bo tą nienawiść trzymali w sobie i jeśli by 'wybuchła' to jakiś człowiek znów mógłby zginąć i to byłoby na mnie i ja bym również umarła, a nikt tego nie chce, no może oprócz eleny. znienawidziła mnie, ale ja to miałam w dupie, bo ja jej również nie lubiłam, tak samo jak ona mnie. -hej tyler, powiedziałam trzymając torebkę krwi. -cześć kotku, powiedział całując mnie w usta. wtedy poszliśmy do salonu. -chcesz trochę? spytałam. -ale z twoich ust, odpowiedział tyler. -ty to głupi jesteś, trzymaj, powiedziałam, gdy wtedy elenie z rąk wyleciała porcelana. zdążyłam ją złapać, zanim upadła na ziemię. potem szybkim ruchem zajrzałam do kuchni. nikogo tam nie było. -przestraszyliście mnie, odrzekłam spoglądając za siebie. stefano i damon mieli taką minę, jakby zaraz coś miało się stać. zaniepokoiłam się. -co się dzieje? spytałam. -usiądźcie się, powiedział stefano.
|