siedzieliśmy na murze, milcząc. zapadał zmierzch. sięgnęłam po telefon. 22:22. zajebiste wyczucie. siedzimy tu już od godziny, a wciąż nie podjęliśmy tego ważnego tematu. nie wytrzymam tak dłużej. w tej niepewności. sama nie zauważyłam, kiedy pojedyncze łzy zaczęły wydostawać się z moich oczu. nadal byłam cicho, mimo to, zauważył. po chwili wahanie podsunął się do mnie, po czym najzwyczajniej w świecie mnie objął. wdychałam zapach Jego bluzy. próbowałam utrwalić sobie w pamięci jak to jest, kiedy przytula cię najważniejsza osoba na świecie. prawie mi się udało, kiedy usłyszałam własny głos. - Ale czy to ma sens ? Te wszystkie przeciwności, ci ludzie... I tylko nasza miłość przeciw nim. Czy warto ? - po tym zamyślił się na dobre pięć minut. spodziewałam się, że powie iż miałam rację i rozstanie to najlepsze wyjście. że ułatwi życie Nam obojgu. jednak zamiast tego, po chwili usłyszałam: - Wiesz ? Zawsze warto. Damy radę, kocie. / nieswiadomosc
|