Złapał mnie za rękę i pewnym krokiem prowadził wzdłuż starych alejek, które zazwyczaj omijałam szerokim łukiem. Właściwie to nigdy nie przeszło mi przez myśl, by zapuścić się w tę część naszego miasta, lecz przy jego boku czułam się pewnie i nadzwyczaj bezpiecznie. Był masywny. Jego mięsnie budziły we mnie podziw, a ja sama przy nim wyglądałam jak dziecko, mała drobinka, która bez jego interwencji jest całkowicie bezradna. Nie miałam wyjścia, jak tylko na nim polegać, dlatego właśnie niepewnym krokiem podążałam tuż za nim
|