Pamiętam tych dwóch gości , nienawidzili się , nienawidzili się do szaleństwa. Tamtej nocy mieli stoczyć ostatni pojedynek, walkę rozgrywającą wszystko , według zasad 'fer play' tylko oni i ich pięści. I właśnie dlatego mimo okropnego strachu zgodziłam się by w niej uczestniczył , tak zgodziłam bo jeden z nich był moim przyjacielem .Przyjacielem w którego siłę bezwarunkowo wierzyłam , i tak nie pomyliłam się. Klęczał nad nim z ogromną przewagą i napieprzał go po twarzy , tylko że wtedy tamten wyjął nóż , nikt nie zdążył zareagować , doskoczyć , odepchnąć , stalowe ostrze trafiło prosto w serce do dziś nie wiem jakim cudem tak idealnie wycelował w to miejsce ale stało się a przeraźliwy krzyk bólu człowieka który był dla mnie niczym brat przeszył wszystkich zgromadzonych wokół.Wtedy po raz pierwszy w życiu straciłam coś tak cholernie ważnego , straciłam część siebie ,straciłam jego
|