balansowaliśmy na krawędzi pocałunku. nasze oddechy mieszały się ze sobą, spojrzenia łączyły się w jedną prostą. - nawet gdyby dzisiaj... coś... się stało między nami, zwyczajnie nie wytrzymasz ze mną długo. - powiedział w końcu, a ja do dziś żałuję, że nie stanęłam na palcach, nie sięgnęłam Jego ust. bo zapewne zamiast mijania Jego osoby z drżącymi dłoni mogłabym trzymać je w tylnych kieszeniach Jego jeansów udowadniając Mu jak cholernie się mylił.
|