Przez sen coś do mnie mowiłeś, ale byłam zbyt nie przytomna żeby zrozumieć. Obudziłam się w nocy i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro, poleciały mi łzy. Zmazałam makijaż, wykąpałam się i usiadłam na zimnej posadce. Wyjęłam scyzoryk z szafki, chcialam już sobie go wbić kiedy znów wparowałes mi do łazienki wyrywając mi scyzoryk. Przytuliłeś mnie i powiedziałes : - wiedziałem, że coś chcesz zrobić. Nie zabijaj się, to nie ma sensu. Za bardzo za Tobą bym tęsknił, a to dupek i tyle. Zabije go zobaczysz. Ze łzami w oczach odpowiedziałam Ci : - mam go w dupie, nie zależy mi, możesz go zabić, niech ten frajer cierpi jak ja. Wstałam i wróciłam do pokoju. Po kilku minutach przyszedłeś do mnie do pokoju, przytuliłeś i powiedziałeś, że będzie dobrze. Wiedzialam, że zaraz się rozpłacze. Szybko położyłam się do łóżka, nakryłam się kocem i udawałam, że zasnełam. Wyszłeś z pokoju. Wstałam, usiadłam na parapecie i zaczęłam płakać. Wiedziałam, że już nie mam po co żyć, że to koniec. [czesc 4]
|