oboje byli pijani. stali na przeciwko siebie, wykrzykując coś. nagle zaczeli sie szarpać. siedziałam, patrząc z boku - nawet się nie podniosłam z krzesła, bo takie sytuacje były juz dla mnie standardem. w końcu uderzył Go .podniosłam wzrok, i wyczekiwałam na pewne słowa. otarł lecącą z nosa krew, spojrzał mu w oczy i powiedział : 'nie, nigdy nie uderzę przyjaciela' . tamten patrzył zszokowany, bo był przygotowany na cios, a tak na prawdę bardziej uderzyły Go słowa. uśmiechnęłam się sama do siebie , i pod nosem szepnęłam : 'wiedziałam'. miałam świadomość , że nigdy nie uderzy przyjaciela , choćby nie wiem co się działo - i chyba to tak bardzo w Nim uwielbiałam - szacunek do ludzi , na których mu zależy.
|