Myślami chodzę po cmentarzu samobójców. Jak tam jest? Jest mnóstwo krwi, trupy w bagnach krwi, kości wystające z ciał, zapach stęchlizny, miliardy sępów... Poderżnięte gardła, pocięte ręce, noże w sercach i brzuchach. Tysiąc drzew, 10 tysięcy ludzi wiszących na nich. Miliony ludzi, którzy zabili się w depresji. Młodzi, dorośli. Podchodzę do jakiegoś chłopaka i znajduję żyletkę, tnę sobie ręce, nogi, brzuch. Wchodzę na drzewo po drabinie, jest tam wolna lina, wsadzam głowę i zrzucam drabinę. Wisząc w powietrzu drżącą ręka podcinam sobie gardło...
|