Poprosił o spotkanie, nie wyczułam, że coś jest nie tak.
Zarzuciłam na siebie bluzę i wyszłam przed blok,
stałam obserwując jak nerwowo się porusza.
Widząc niezłe wkurwienie w jego oczach zapytałam co się stało. Nie odpowiedział,
po chwili zaczął jechać wyzwiskami w moją stronę,
rzucał oskarżenia o mojej rzekomej zdradzie
i nie mógł pojąć faktu iż mam kolegów.
Stałam nie potrafiąc wypowiedzieć słowa,
łzy spływały po policzkach doszczętnie psując makijaż.
W końcu jego ręka złożona w pięść uderzyła w mur
tuż przy mojej twarzy.
W tej chwili jakby coś pękło,
powiedziałam ciche 'odpierdol się' po czym ominęłam Cię
i zaczęłam biec przed siebie, próbowałeś gonić,
jednak dziękuje, że nie należałeś do trzeźwych w tym momencie
i nie dałeś rady.
|