cz 2
jego dłoni, które położyły się płasko na jej brzuchu. Bezradnie pomyślała, że powinna to przerwać, lecz było jej tak cudownie, tak błogo. Bez sensu. Nie mogła nic powiedzieć, nie mogła złapać tchu. Jego wargi pochłaniały ją łapczywie, dłonie wędrowały po jej ciele. Zauważyła bandaż na jego ręce. Chciała zapytać, co się stało, ale musiała przecież skupić się na tym, żeby w ogóle oddychać.
Widziała w lustrze, jak jego dłonie sięgają po jej piersi, jak pieszczą je, kompletnie ją obezwładniając. Za dużo tego. Nie była przygotowana na coś takiego, jej zmysły tego nie wytrzymają. Przesunął dłonie niżej, śmielej, bardzo śmiało.
|