Zasiedliśmy wszyscy jak zwykle do obiadu. Wzięłam maggi i dolałam bratu do zupy, mimo, iż wiem, że on jej nie cierpi. Po czym mówię: - ja na twoim miejscu już bym nie jadła tej zupy. Maggi smakuje co najmniej jak trutka na szczury. - Monika! Jemy obiad, oszczędź nam swoje spostrzeżenia. - uspokoiła mnie mama, a mój drugi brat na to: - wiecie co dziś widziałem? Rozjechanego szczura na drodze. - pokiwałam głową i odpowiedziałam: - ja też! te wszystkie flaki mu na wierzch wyszły, fuj. - skrzywiłam się z obrzydzenia, na co mama: - Koniec! Czy my nie możemy jeść obiadów jak normalna rodzina, tylko musicie teraz dzielić się swoimi obleśnymi widokami? Co za debili wychowałam? - Kocham te codzienne rozmowy przy obiadach, nie ma co. / believe.me
|