Czasami wydaje mi się, że doskonale to czuję.
Czuję siebie, świat. Jestem pozornie spokojna.
I wtedy przychodzi smutek.
Jak to jest, że nagle pewnego dnia zaczynasz rozumieć, że nie masz przyjaciela. Ta cholerna, idiotyczna pustka wypełnia się o jeszcze jedną dziurę. Jesteś sama. Odczuwasz wtedy dziwny niepokój.
Czy można mnie oswoić?
Dlaczego wszystko obraca się przeciwko mnie?
Bo sama jestem przeciwko sobie. Niszczę się systematycznie.
Nie daję sobie żadnej szansy. Dokonuję okrutnego mordu na sobie.
A tak pragnę żyć.
|