Udaje mi się całe długie godziny przeżyć i o nim nie pomyśleć, a potem i tak coś mi go zawsze przypomni, piosenka, zapach, jakieś miejsce, jakieś słowo. I zaczynają mi płynąć obrazy w głowie jak film, i nie chcę, nie mogę, nie potrafię ich zatrzymać. Po co, po co? Przecież już go nie ma, przecież już się nie spotkamy, i jest to najbardziej idiotyczny i banalny koniec tej znajomości, jaki tylko mogę sobie wyobrazić. Wydawało mi się kiedyś, że efektowne historie powinny mieć efektowne zakończenia. A jednak nie mają.
|