Ewidentnie sobie nie radzę, to takie pospolite, nieprzespane noce, nie odczuwanie głodu, wypalone setki papierosów. Żyję w pustce, ciężko jest być samemu. Wczorajsza noc, niby jak każda inna-nieprzespana. Brakuje mi już łez i czytam ksiązki, które mi o Tobie przypominają, szukam zapachów, które w jakiś sposób przywracają mi tamte momenty, kupię twoje perfumy spryskam nimi mój pokój i palę twoje papierosy, dlatego umieram. Dzwonię do ciebie, bo nadal kocham twój sygnał oczekiwania. Niech ktoś jeszcze mi powie, że zawsze trafiam na niewłaściwych facetów.
|