Spacerując wieczorem w pewnej uliczce, znalazłam na chodniku Białą Różyczkę.Smutna słaba , bezbronna była.Podniosła nieśmiało główkę .. Zwiędniętą... Opuściła . Wtuliła w moją dłoń. Jakby.. Błagając , prosząc mnie. Pomóż , uratuj.. Życie me. Wysłuchałam jej prośby, do wazonu wstawiłam. Długo z losem o życie walczyła. Gdy raniutko wstałam , ona szczęśliwa..Z dniem się witała, pełna blasku. Radość z niej biła Tak... Ona na nowo .. Jakby ... się urodziła.Śnieżno- białe jej płatki, rozchyliły się . Promyki słońca , ogrzały serce jej. Ona i ja, cieszymy się. Ona ... że żyje . Ja.. że radość... Piękno... Wnosi w życie me.
|