wpadłam do szkoły dokładnie pięć minut przed ósmą. nie zaglądając nawet do szafki wparowałam do sali gdzie miałam pisać jakieś egzaminy, które podobno mają mnie przygotować do testu pod koniec trzeciej klasy gimnazjum. dosiadłam się do kumpli i z zadyszką zaczęłam ględzić że zaraz zwymiotuję z nerwów. kilka minut po ósmej dostałam na ławkę ogromny arkusz papieru. - pogięło. - warknęłam zagryzając wargę z wściekłości widząc już sam tytuł testu. - Miłość. cztery fragmenty. gdzie musiałam odpowiadać na durne pytania, na przykład - czy zazdrość pomaga w związku, niszczy, poprawia relację czy w ogóle powoduję jakieś sytuacje. a wypracowanie? na podstawie wybranej przez nas literackiej lub filmowej bohaterki opisz jak zachowuję się osoba zakochana. ja najnormalniej w świecie nie wiem jak poradzili sobie moi kumple, którzy wkurzeni wyszli z klasy mówiąc że siedzieli nad tym całe 60 minut, a kiedy dopytywałam się co wypaćkali odpowiadali - zamilcz.
|