Jesteśmy żałosne. Wszystkie. Przyzwyczajamy się do myśli, że ktoś jest, a kiedy nagle znika, nie mamy się czego złapać. Toniemy w morzu łez, powtórzę raz jeszcze, że tęsknota nas zalewa.
Jedyne czego chcemy tak naprawdę, to zatonąć.
Nie czuć, nie myśleć, nie tęsknić, nie kochać, nie czuć, nie myśleć, nie tęsknić, nie kochać...
Tylko że się nie da. Jesteśmy zaprogramowane całkiem inaczej. Przypadkowe spotkania na ulicy sprawiają, że wstrzymujemy oddech, odwracamy wzrok, udajemy, że nie widzimy. Potem wsłuchujemy się w jedną piosenkę, całą noc jej słuchamy, you're all I need, paznokcie wbijane w skórę, w napięciu wyczekiwanie na żółte koperty, mejle, telefony.
Co najdziwniejsze, nie wierzymy, że będzie lepiej. Potem jednak okazuje się, że nic już nie działa, że chemia przestała grać główną rolę, nawet złość wyparowała, motyli brak.
Rany zagojone, zdjęcia wyrzucone, dziury połatane.
|