czasem nie układa się nic. wszystko w jednym momencie zaczyna się walić nie zważając na moje krzyki i całkowitą bezradność. zsuwam się po chłodnej ścianie. nogi podciągam do klatki piersiowej i nerwowo zagryzam wargę. chcę krzyczeć. wołać o pomoc, ale wiem że to nic nie da. nikt nie przybędzie. zamykam oczy. wmawiam sobie po tysiąc razy że to tylko chwilowe. wierzę. tylko ile tak można żyć opierając się na kłamstwie?
|