Wszyscy narzekają na miłość, że rani, że po rozstaniu tak trudno się pozbierać. A ja to czytam i po jakimś czasie po prostu nie mogę wytrzymać i myślę "Ja jebie, mieli tyle szczęścia. Nie no, czaję. Rozstanie boli, ale jednak wolałabym czuć największy ból po jebanym rozstaniu niż śmiać się z facetem, a jak mi powie, ze się we mnie zabujał nie móc odpowiedzieć nawet, że kocham kogoś innego." Czy jestem wyprana z emocji i uczuć? Nie, to nie to. Po prostu jestem emocjonalnym kaleką i niedorozwojem...
|