Znałem takiego, zwykły szczeniak, jedynak
Ojciec alkoholik, rozbita rodzina
Matka zrobiła by wszystko aby zadowolić syna
Ten traktował ją jak lampę Aladyna
Ciągle daj i daj i daj czyja to jest wina
Aż nadeszła prawdy godzina matka mu się postawiła
On nie wytrzymał, uderzył
Ona płacze, on krzyknął, że jej się należy
Wyszedł z domu mówiąc, że idzie się odprężyć
Parę godzin po dzielnicy bieżył tak bez celu
Padał deszcz nagle myśl jak światło w tunelu
Przed oczami twarz płaczącej matki zrozumiał błąd
Każdy przecież w życiu ma upadki
Postanowił jakoś to załatwić
Kupił kwiatki wszedł do klatki
Idąc po schodach serdecznie za swoje winy żałował
Zrozumiał, docenił wiesz o czym mowa
Otwiera drzwi nagle w oczach łzy
Matka leży jak kłoda jakoś blado wygląda
Dopiero teraz pojął jak bardzo ją kochał
Lecz było za póŹno
Człowiek to nie kawał, matka miała zawał
|