Spotykałam się z pewnym kolesiem od około pół roku. Na początku nie łączyło nas nic prócz kilkunastu rozmów na gg, ulotnych uśmiechów i wielu spojrzeń w oczy. Potem udało nam się spotkać. Potrafiliśmy się dogadywać jak mało kto. Było coraz wspanialej, ale jak wiadomo szczęście nie trwa długo. Musiało się coś między nami zepsuć, a to wszystko przeze mnie.. zakochałam się. Nie potrafiłam w sobie tego dusić, wygadałam się. W sumie byłoby okej, gdyby nie to, że po tym wszystkim zaczęliśmy zachowywać się jak para, czułam się kochana, sądziłam, że z nim jestem.. Do momentu, kiedy nie przedstawił mi swojej dziewczyny i oznajmił, że już dłużej nie może mnie uszczęśliwiać, że to tylko do niej coś czuje.
|