Jedna tabletka, druga, trzecia, czwarta i piąta... Wystarczy? Powinno! Jedna minuta, diw, trzy, cztery, pięć... Wolność. Spokój. Cisza...Cisz...Ci...Nagle wrzask! Pisk! Szloch! To mama. Niedługo potem usłyszałam głos lekarza: "Albo zwymiotujesz w domu, albo zabieramy cię na płukanie żołądka". Miałam w nosie, co ten biały kitel ględził. Nie chciałam wymiotować. Nie mogłam. On jednak zdecydował za mnie. Włożył rękawiczkę i ... na moje nieszczęście znów żyłam.
|