CZ.5- Przez nią nigdy nie myślałem, że umrę na zawał. O nią nigdy, przenigdy tak bardzo się nie bałem - na chwilę oderwał wzrok od moich oczu. Ścisnął miejsce na moim przedramieniu, które emanowało bólem. Głośno przełknęłam ślinę. Coś ściskało mnie za gardło. Jego usta dotknęły moich. Było inaczej. Lepiej. Zapomniałam o całym świecie, nawet o Nim. Przez kilka sekund istniałam tylko ja. I to było cudowne. Podniósł ręce, zamknął moją twarz w dłoniach i pochylił się nade mną, rozsunął moje kolana. Przyglądał mi się, ale na jego twarzy nie było tego kpiącego uśmiechu, który zawsze widziałam. To było coś innego. Sama nie wiedziałam co. To po prostu było ... coś innego. Coś delikatniejszego. Jakby cały czas się bał, że się odsunę, że mu powiem, że nie chcę, nie wiem. -Teraz mi ufasz? - zapytał. Mogłam tylko skinąć głową. I zastanawiać się, czemu zapytał akurat o to.
|