Dzwoni znowu i znowu i znowu. Po jakimś dziesiątym jego telefonie, odebrałam i już opanowana wydukałam: - Nie dzwoń do mnie więcej. -Nie będę. Tylko wyjdź na balkon -Dobra, wyjdę na ten pieprzony balkon jak Ci na tym tak zależy, ale potem znikasz z mojego życia. -Jak sobie życzysz.. Pip. Połączenie rozłączono.. Nie myśląc długo wychodzę na balkon. No co mnie tam mogło czekać? Zabójca? Nie no, zabawne. To nie film, przypominam. Ani nie romansidło, ani nie horror. Otwieram drzwi balkonowe i wychodzę. Jest zimno, w końcu to noc. Księżyc przyjął okrągły kształt. Rozglądam się i spoglądam także w dół. I jeszcze raz w dół, obchodzę balkon dookoła. No i co? Wracam, żeby zadzwonić i powiedzieć, że czas, aby zniknął. [część 3.]
|