Szłam z paroma koleżankami.. Nic nie wskazywało na to że go zobacze , już tak na prawde chyba dałam sobie z tym całym czekaniem na niego spokuj , nadzieje uciszyłam , zagłuszyłam czymś pomiędzy udawanym szczęściem a tęsknotą. Spojrzałam się przed siebie szło dwóch chłopaków.Jeden był tak samo zbudowany , wysoki jak on , nawet taki sam chód , tak rzeczywiście to on. Po paru dniach , tygodniach jego barku , poczułam coś w stylu prawdziwego szczęścia , nie tego chwilowego , wymuszonego , sztucznego tylko takie prawdziwe najprawdziwsze szczęscie. Znowu czułam stado motyli buszujacych w moim brzuchu , znowu uśmiech automatycznie pojawiał się na mojej twarzy. Znowu , nadzieja stała się silniejsza i nic nie było w stanie jej zagłuszyć. /buaa_aa
|