koło czwartej nad ranem stała przy otwartym oknie. w lewej dłoni papieros, w prawej kubek kawy. zaciągała się powoli, patrząc na wschód słońca. nic dziwnego, że storczyk powoli usychał, gdy codziennie karmiła go nawozem z nikotynowego popiołu. zdaje się, że leczyła kaca. co było dziwne, bo zeszłej nocy nic nie piła. ale to był inny kac, kac moralny. dopadał ją zawsze po robocie. spojrzała na łóżko. koleś już się zwijał, rzucił na łóżko plik banknotów, założył obrączkę. wyszedł. a ona patrząc w lustro wmawiała sobie, że to praca jak każda inna.
|