Nie wiesz jak to jest szukać sobie wieczorem zajęcia, byleby nie myśleć. Wyłączyć ten swój łeb tak jak na matematyce. Jesteś w stanie wtedy zabrać się za sprzątanie, chociaż cały dom lśni w czystości wysprzątany wcześniej przez mamę. Ty masz to głęboko w dupie, targasz odkurzacz na środek pokoju i nie zwracając na walenie sąsiadów w rury, którzy dawno już powinni spać, odkurzasz każdą posadzkę. Gadasz wtedy do siebie o jakiś pierdołach jak ostatnia popieprzona, albo zamęczasz swoją paplaniną biednego psa, który chowa się pod łóżko. Ale w pewnym momencie pękasz. Nie staje się to nagle. Powoli zaczynasz tracić nad sobą kontrolę, niechciane myśli bez pozwolenia zaprzątają umysł. Odkurzasz ten sam kawałek dywanu od dziesięciu minut ze skupionym wzrokiem w jednym punkcie, oczy zaczynają piec od kumulujących się łez aż w końcu padasz. Klękasz na dywanie i z bezradności zaczynasz płakać trzymając w ręce rączkę odkurzacza, który nadal włączony, zagłusza twój szloch.
|