Skarogniady koniu mój
Przeżyłem lat cały rój
Lecz gdy na twój grzbiet nagi wsiadam
Poprzysięgam, że mą duszę diabłu nadam
Nowej młodości godziny policzę
By tylko końskie miały oblicze
Bym mógł smutek utopić w twej grzywie
A ty byś zarżał dla mnie prawdziwie
I bym w tętent twych kopyt zasłuchać się mógł
A wnet ze swej duszy nieczystej spłacę dług
Ty koniu, gdy mnie nie będzie już
Światu pięknemu dobrze służ
Boś ty jest wolości tchnieniem
Wichru chybkiego uosobieniem
W czas burzy dzikiej jesteś zrodzony
Wiatrem południa ciepłym wypełniony
Gdy biegniesz w słońca promienie
Na jedno twego kopyta skinienie
Pomknę ku tobie na skrzydłach
Wdzieję na siebie stary łach
I wraz z tobą pocwałuję
Tam gdzie noc wieczna panuje
|