Mogę porównać Cię do pór roku. Jakkolwiek mocno chciałabym, byś został Ty odejdziesz.
Nie pozostaniesz nawet, gdy sam będziesz tego pragnął. Nie będziesz wieczny w jednej
postaci. Ale ja Cię wielbię bez względu na to, kim w tej chwili jesteś. Seraficzna
wiosna, upojne lato, nostalgia jesień... I w końcu ta znienawidzona pora roku. Pieprzona
zima... Retorycznie pytam samą siebie, dlaczego zawsze musi nadejść pierwszy z tych
mizantropicznych dni... Uwodzisz, zwodzisz, zawodzisz. Trwa to długo, zbyt długo. Ale
tłumaczę sobie, że w końcu wszystko przeminie. Nawet ten śnieg stopnieje...'
|