Odszedłeś krzycząc że nigdy nie wrócisz. Zapłakana siedziałam w domu. W szkole nie było mnie cały tydzień bo nie potrafiłam się pozbierać. Kiedy w poniedziałek wychodziłam do szkoły za furtką po drugiej stronie stałeś ty z bukietem róż który omal nie zasłonił ci twarzy. Udałam że cię nie widzę chodź serce omal mi nie wyskoczyło. Szedłeś za mną do samej szkoły na boisku złapałeś za rękę i powiedziałeś że przepraszasz że chodź krzyczałeś że nigdy nie wrócisz, wróciłeś. Ludzie zaczęli klaskać i słać uśmiechy w naszą stronę. Usłyszałam tylko jakiś głos zza pleców.
- " No wybacz mu, on Cię naprawdę kocha! "
|