|
przychodzi i bezczelnie kłamię mi w oczy. żeby ustać w pionie musi podtrzymywać się ściany, ale nadal twierdzi, że nic nie brał... Niezręcznie próbuję mnie chwycić, a odtrącam jego ramię z udawaną pogardą, która wypala mnie od środka. Kocham go nawet w tym stanie. Kocham go nawet wtedy gdy jego źrenice są przećpane do granic możliwości, a on myli mnie ze swoją sąsiadką. Potem się poddaję, i wtulam twarz w koszulkę mężczyzny, który jest dla mnie wszystkim. On przeprasza, obiecuję, a wiesz co jest najgorsze? Znam ten schemat na pamięć, i nigdy nic się nie zmienia. Pieszczotliwie to ja go jedynie mogę 'ćpunek' nazywać, a mimo to nie chcę innego. /esperer
|