Wiesz, brakuje mi tych spontanów. Ognisk, wypalonych fajek, odprowadzania do domu, kłótni z matką o to, że wróciłam za późno, wyrzutów związanych z towarzystwem. Nie zapomniałam o pocałunkach, pięknych słowach, godzinnych pożegnaniach w klatce schodowej, Twojej lufki w kieszeni mych spodni, palenia zioła, którego nie mogłam Ci odmówić. Z perspektywy czasu, wydaje mi się, iż cudownie było zmienić się na kilka tygodni z rozpieszczonej panienki, w totalnego szaleńca, początkującego ćpuna, który swobodnie przeskakuje przez siatkę, niszcząc przy tym swoje szare dresy. Opłacało się wyluzować dla Ciebie.
|