I potoczyła się opowieść (najlepsza inscenizacja, jaką kiedykolwiek widziałam) pełna miłości do świata i ludzi, pełna tęsknot, nadziei, lęków i bólu. Nie wiem, czego było więcej. Wiem, że najmniej było szczęścia. To była opowieść filozofa, dla którego ból stał się wiarą i nadzieją. Był w niej tragizm, który odrywał od rzeczywistości skrzeczącej i wrzucał w metafizyczną. To niewątpliwie zasługa samego aktora i jeszcze kilku pomysłów inscenizacyjnych...ah! Moje życie...
|