"Patrzyłam na niego jak urzeczona. Gdyby teraz powiedział: "Oddaj mi swoją watrobę", wydłubałabym mu ją za pomocą widelca i, omdlewając z rozkoszy, podała jeszcze ciepłą na srebrnej tacy. Boję się jednak, że on niczego już ode mnie nie chce. Jest taki oficjalny. Dba o swoje interesy, to wszystko. Jeśli bym się rozkleiła po stracie psa, mogłabym mu zawalić zdjęcia. Pewnie o to chodzi. O kase. Westchnęłam ze smutniem.
-Napije się pani ze mną wina?
-Oczywiście
Gdy on otwierał któreś z win z lodówki, ja usiłowałam radykalnie i najlepiej w piętnaście sekund zmienić raz na zawsze swoją osobowość, zostając ucieleśnieniem męskich marzeń. Jego marzeń.
-Za Nasz sukces! - podnisł kieliszek."
|