moczę twoje bezbronne serduszko w panierce z krwi i drobno posiekanych kawałków szkła. rzucamy się pocałunkami po twardych ścianach i ostrych krawędziach łóżka. jesteś coraz bardziej chory i posiniaczony. blizny układają ci się w miliony znaków pustego krzyża. stopioną szminką domalowuję tam milion razy rozebranego chrystusa. śmiejesz się, bo jestem wariatką. płaczesz, bo jestem twoją kochanką. jedyną, martwą płaczką z naszego pogrzebu. płaczką z dorysowanym żyletką uśmiechem.
|